– Uważaj, samochód!
– Widzę! – odpowiedziałem z oburzeniem na kobiecą nadgorliwość. Auto jest dobre 20m przede mną i jedzie powoli. Mam sporo czasu by uskoczyć na… (tu powinno być słowo chodnik, ale on nie istnieje). Chodnika nie ma, bo uliczka jest na to za mała i zbyt daleko od głównej drogi. Jest więc jezdnia i namalowana na niej biała linia, ok. 30cm od krawędzi asfaltu. Ta linia wyznacza część dla pieszych. A przynajmniej tak mi się wydaje. Jako turysta z plecakiem, aparatem i nadwagą, nie mam szans zmieścić się na tej części drogi. A nawet gdyby, to i tak wszędzie tu stoją drzewka bonzai, reklamowe potykacze, wiadra z wodą, butle z gazem, znowu jakieś rośliny, rowery, palma… Brzmi chaotycznie, ale jest w tym jakiś porządek. Jest też od czasu do czasu kawałek przestrzeni, w którym można się schować przed nadjeżdżającym autem. Kiedy w końcu to robię mija mnie samochód. Ale wyjechał z tyłu, nie z przodu. Nie zauważyłem samochodu, który był pół metra za mną. Nawet nie wiem jak długo tak jechał.
Samochody są ciche. W Osace auta są niemal bezgłośne. Nie wiem jak w innych miastach, ale tu większość to hybrydy, albo elektryczne. Ze skrzyżowania ruszają wszystkie na raz, jak tylko pojawi się zielone światło. I w niemal w zupełnej ciszy. Słychać tylko szum opon, a to i tak nie zawsze, bo ulice są tu tak czyste jak samochody, więc nie ma co szumieć.
Czystość samochodów jest zaskakująca. Kiedyś w Warszawie sąsiad spytał, czy myję auto w każdy piątek. Tu chyba myją auta codziennie. Jeden lekko przybrudzony pojazd jaki widziałem, to koparka na budowie. Na budowie. Gdy ją opuszczała była czysta. Czyli ktoś w międzyczasie ją umył. Albo zaczarował.
Standardowe ciężarówki poruszające się po mieście są tu mniejsze niż jeżdżące po warszawie SUVy. Większość aut, to Kei-cary. Czyli segment aut u nas niemal nie znany. Autka są tak wąskie, że czasem tylko jednoosobowe. Ich wysokość często jest nieproporcjonalna z szerokością. Kiedy zamiast tylnych siedzeń mają przestrzeń ładunkową, to wyglądają jak ciężarówki. Taka wielkość samochodu sprawia, że na większości ulic są w stanie się minąć. Ale czasem auto jest standardowych rozmiarów (wg. standardów białego człowieka) i wtedy ktoś musi zaczekać za zakrętem, aż droga będzie wolna.
Auta na wypasie, czyli znacznie większe niż SUVy, to też nierzadki widok. Taka Toyota Vellfire, mogłaby pomieścić w sobie ze 4 inne auta. Do tego ma przód wzorowany na pysku Godzilli. Wyglada monstrualnie.
Nie ma obowiązku jeżdżenia na światłach. Auto jadące za nami bez świateł nie wytworzy naszego cienia, a więc jeśli jest to hybryda, naprawdę można nie być świadomym, że jedzie tuż za nami. Dziwi mnie spokój kierowców. Nikt na nas nie trąbi, nie wyklina, nie strzela. Po prostu jadą powoli, aż szanowny turysta zejdzie z drogi, żeby zrobić zdjęcie czegoś co jest dla niego egzotyczne, choć tu jest codziennością.
Są też ciężarówki prawdziwe. Co prawda mało ich widziałem, ale są. I wtedy mają specjalne właściwości. A mianowicie są tuningowane. Pełne chromu, świecidełek, pod podwoziem też, podświetlane literki na tablicy rejestracyjnej i tego typu gadżety. Ale najwięcej jest chromu. Nie tylko na klamkach i kołach. Niektóre są całe chromowane. A zwłaszcza betoniarki. Nie ma nic bardziej zaskakującego niż słońce odbijające się od chromowanej, obracającej się gruszki, która czeka na wjazd na budowę. Oczywiście gruszka jest idealnie czysta, a pod podwoziem ma fioletowe podświetlenie.
Super samochody. Też są, w ciągu trzech dni w Osace, widzieliśmy dwa Ferrari California, jedną Berlinettę, dwie Italie. Lamborghini nie poznaje po kształcie, ale było ich ze trzy. Porsche nie ma co liczyć. Mercedesów S klasy też. Mnie natomiast najbardziej kręci Mitsuoka Orochi i Lexus LFA, a tych aut jeszcze nie widziałem.
Osobny akapit, a może nawet osobny wpis należy się japońskim kierowcom. Tak jak oni, to u nas nikt nie parkuje. Z dokładnoscią do 1cm. Czasem tylko tyle wynosi odległość bocznego lusterka (po złożeniu), do najbliższej ściany.
1 thought on “Samochody, samochody”